Re: Uzyskane rabaty
: 8 gru 2017, o 08:27
Niestety racja ale lepsza taka podkładka "w razie W" niż żadna.
ze starych opowieści tego pokroju.... za nastolatka, pod koniec lat 90-ych, mama kolegi, dobrze zarabiająca, kupiła do domu "pedżota", bodaj 307. Zamarzył im się czarny, w jakiejś tam wersji wyposażenia. Po parunastu rozmowach z prefiksem 1033 albo 1044 na międzymiastowe udało się zlokalizować. Sprowadzili je z Białegostoku. Dumni, szczęśliwi posiadacze. A że goście się znali nieco na samochodach, to od początku coś nie pasowało. a to uszczelka w przednich drzwiach do wymiany bo szumy, to się półka odkręca, to skrzypi bardziej niż powinno. W ciągu roku zaliczyli 12 wizyt gwarancyjnych w salonie. W końcu się wkur..ili i matka zapłaciła majątek za rzeczoznawcę - to czasy gdzie nikt nie wiedział co to aliexpress, produkowano jeszcze malucha a Audi 80 było marzeniem większości Polaków na postkomunistycznym dorobku - rzeczoznawca to była profesjonalna fucha i miernik lakieru kosztował więcej niż niejedna krajowa. opinia oczywiście też. I okazało się, że kupili nowe auto - bite. całe prawe drzwi naprawiał i malował lakiernik - ojciec chrzestny dzisiejszych szpachlocopperfieldów. prawnik, z którym rozmawiali powiedział, że sprawa sądowa będzie się ciągnąć latami (co akurat się nie zmieniło do dziś) a i wyrok niekoniecznie nakaże zwrot pojazdu, co najwyżej obniżenie wartości. I może się nie opłacać. niewiele później cofnięto im gwarancję podając jako powody:
- znalezienie zdjęcia samochodu na rajdzie (pojechali popatrzyć) twierdząc, że uczestniczyli w nim nie spełniając warunków gwarancji
- wymianę tłumika na niezgodny ze specyfikacją (a to powoduje utratę gwarancji na wydech)
no i odpuścili. ale w promieniu 100 znajomych do dzisiaj nikt francuzem nie jeździ.
w analogicznej sytuacji dzisiaj - mimo dużo większej liczby narzędzi wcale dużo lepiej ani łatwiej by nie było .
miłego piątku
ze starych opowieści tego pokroju.... za nastolatka, pod koniec lat 90-ych, mama kolegi, dobrze zarabiająca, kupiła do domu "pedżota", bodaj 307. Zamarzył im się czarny, w jakiejś tam wersji wyposażenia. Po parunastu rozmowach z prefiksem 1033 albo 1044 na międzymiastowe udało się zlokalizować. Sprowadzili je z Białegostoku. Dumni, szczęśliwi posiadacze. A że goście się znali nieco na samochodach, to od początku coś nie pasowało. a to uszczelka w przednich drzwiach do wymiany bo szumy, to się półka odkręca, to skrzypi bardziej niż powinno. W ciągu roku zaliczyli 12 wizyt gwarancyjnych w salonie. W końcu się wkur..ili i matka zapłaciła majątek za rzeczoznawcę - to czasy gdzie nikt nie wiedział co to aliexpress, produkowano jeszcze malucha a Audi 80 było marzeniem większości Polaków na postkomunistycznym dorobku - rzeczoznawca to była profesjonalna fucha i miernik lakieru kosztował więcej niż niejedna krajowa. opinia oczywiście też. I okazało się, że kupili nowe auto - bite. całe prawe drzwi naprawiał i malował lakiernik - ojciec chrzestny dzisiejszych szpachlocopperfieldów. prawnik, z którym rozmawiali powiedział, że sprawa sądowa będzie się ciągnąć latami (co akurat się nie zmieniło do dziś) a i wyrok niekoniecznie nakaże zwrot pojazdu, co najwyżej obniżenie wartości. I może się nie opłacać. niewiele później cofnięto im gwarancję podając jako powody:
- znalezienie zdjęcia samochodu na rajdzie (pojechali popatrzyć) twierdząc, że uczestniczyli w nim nie spełniając warunków gwarancji
- wymianę tłumika na niezgodny ze specyfikacją (a to powoduje utratę gwarancji na wydech)
no i odpuścili. ale w promieniu 100 znajomych do dzisiaj nikt francuzem nie jeździ.
w analogicznej sytuacji dzisiaj - mimo dużo większej liczby narzędzi wcale dużo lepiej ani łatwiej by nie było .
miłego piątku