Rady po przykrym zdarzeniu z BMW
: 10 gru 2019, o 23:18
Cześć!
Piszę do Was z prośbą o radę, bo miałem dzisiaj nieprzyjemną sytuacje z kierowcą BMW
Niedaleko mojego mieszkania jest ulica, przy której jest parking prostopadły. Wracałem wieczorem do domu i zauważyłem, że na drodze dojazdowej do jakiejś posesji (po drugiej stronie ulicy patrząc od parkingu [Dojazdowa po prawej, parkingi po mojej lewej]), stoi tyłem do drogi owe bmw. Jechałem z właściwą prędkością, ale kiedy dojeżdżałem już do BMW - jego kierowca wyjechał mi przed maskę i próbował "wmanewrować" się w miejsce parkingowe. Zatarasował drogę w poprzek, ja musiałem ostro hamować, "pomrugałem" mu długimi światłami. I to najwyraźniej był błąd
Facet wjechał w zakładane miejsce, ja ruszyłem dalej, a ten... ruszył z piskiem za mną i jechał na styk na moim zderzaku.
Dojechałem pod swój parking, zaparkowałem grzecznie auto, a ten stanął za mną i do mnie wyskakuje.
Poleciało z jego strony sporo przekleństw, wydzierał się dobre kilka minut, nie dało się z nim w ogóle porozmawiać - choć próbowałem. Do końca zachowałem spokój próbując mu wytłumaczyć, że chyba jednak to nie on tu powinien się po mnie wydzierać.
W końcu rzucił, że jak jeszcze raz tak zrobię to mi przywali (czy coś podobnego).
Powiedziałem mu że to groźby karalne i powinienem zadzwonić po policję. Stwierdził że jak najbardziej, ma kamery i wszystko na nich widać. Zerknąłem do jego auta, kamer nie było, zwróciłem na to uwagę.
Rzucił po chwili ciszy że "sam się prosiłeś, to teraz zobaczysz" - zrobił zdjęcie mojego samochodu, wlazł w swoje i pojechał w siną dal... czyli na miejsce gdzie wcześniej parkował, mieszkamy najwyraźniej niedaleko.
I tu się pojawiają moje pytania.
Facet był bardzo agresywny i nieobliczalny. Moja siostra zaczęła go nagrywać dyktafonem i w sumie cała rozmowę mamy zapisaną. Pytanie czy mogę/powinienem takie zajście gdzieś zgłosić?
Jestem w stanie uwierzyć że facet byłby w stanie np.: porozcinać mi opony. Facet wyglądał na typowe siłowniane karczycho - wiele mówił, ale nic w tym nie było sensu... taki typ co najpierw robi potem myśli.
Nie mam żadnych wrogów, w razie jakiejś dewastacji na moim aucie wiedziałbym kto za dane zajście może odpowiadać. Tyle że gdyby już do tego miało dojść, to nie wiem czy lepszą opcją by dla mnie nie było aby taką sytuację z dzisiaj i groźby słowne zostały gdzieś odnotowane? Co w ogóle mógłbym w takiej sytuacji zrobić albo do kogo to zgłosić? Oprócz gróźb nic niezgodnego z prawem chyba nie zrobił.
Nigdy nie miałem z taką sytuacją styczności, może ktoś z Was byłby w stanie mi coś doradzić, zasugerować. Za wszelkie odpowiedzi będę niezmiernie wdzięczny!
Pozdrawiam!
Piszę do Was z prośbą o radę, bo miałem dzisiaj nieprzyjemną sytuacje z kierowcą BMW
Niedaleko mojego mieszkania jest ulica, przy której jest parking prostopadły. Wracałem wieczorem do domu i zauważyłem, że na drodze dojazdowej do jakiejś posesji (po drugiej stronie ulicy patrząc od parkingu [Dojazdowa po prawej, parkingi po mojej lewej]), stoi tyłem do drogi owe bmw. Jechałem z właściwą prędkością, ale kiedy dojeżdżałem już do BMW - jego kierowca wyjechał mi przed maskę i próbował "wmanewrować" się w miejsce parkingowe. Zatarasował drogę w poprzek, ja musiałem ostro hamować, "pomrugałem" mu długimi światłami. I to najwyraźniej był błąd
Facet wjechał w zakładane miejsce, ja ruszyłem dalej, a ten... ruszył z piskiem za mną i jechał na styk na moim zderzaku.
Dojechałem pod swój parking, zaparkowałem grzecznie auto, a ten stanął za mną i do mnie wyskakuje.
Poleciało z jego strony sporo przekleństw, wydzierał się dobre kilka minut, nie dało się z nim w ogóle porozmawiać - choć próbowałem. Do końca zachowałem spokój próbując mu wytłumaczyć, że chyba jednak to nie on tu powinien się po mnie wydzierać.
W końcu rzucił, że jak jeszcze raz tak zrobię to mi przywali (czy coś podobnego).
Powiedziałem mu że to groźby karalne i powinienem zadzwonić po policję. Stwierdził że jak najbardziej, ma kamery i wszystko na nich widać. Zerknąłem do jego auta, kamer nie było, zwróciłem na to uwagę.
Rzucił po chwili ciszy że "sam się prosiłeś, to teraz zobaczysz" - zrobił zdjęcie mojego samochodu, wlazł w swoje i pojechał w siną dal... czyli na miejsce gdzie wcześniej parkował, mieszkamy najwyraźniej niedaleko.
I tu się pojawiają moje pytania.
Facet był bardzo agresywny i nieobliczalny. Moja siostra zaczęła go nagrywać dyktafonem i w sumie cała rozmowę mamy zapisaną. Pytanie czy mogę/powinienem takie zajście gdzieś zgłosić?
Jestem w stanie uwierzyć że facet byłby w stanie np.: porozcinać mi opony. Facet wyglądał na typowe siłowniane karczycho - wiele mówił, ale nic w tym nie było sensu... taki typ co najpierw robi potem myśli.
Nie mam żadnych wrogów, w razie jakiejś dewastacji na moim aucie wiedziałbym kto za dane zajście może odpowiadać. Tyle że gdyby już do tego miało dojść, to nie wiem czy lepszą opcją by dla mnie nie było aby taką sytuację z dzisiaj i groźby słowne zostały gdzieś odnotowane? Co w ogóle mógłbym w takiej sytuacji zrobić albo do kogo to zgłosić? Oprócz gróźb nic niezgodnego z prawem chyba nie zrobił.
Nigdy nie miałem z taką sytuacją styczności, może ktoś z Was byłby w stanie mi coś doradzić, zasugerować. Za wszelkie odpowiedzi będę niezmiernie wdzięczny!
Pozdrawiam!