Kurczę, jak czytam o tych normach zużycia w silnikach VW, przypomina mi się stara historia. Podróżowaliśmy kiedyś z kumplem na dwa motocykle po Bałkanach. Honda Gold Wing 1500 i BMW RT 1100. Oba boxery. Po przejechaniu około 1500 - 1800 km kumpel nagle zjechał na pobocze, zgasił silnik, postawił na nóżki, otworzył (chyba) siedzenie, wyjął butelkę oleju (BMW
), z zakrętki wysunął wężyk, odkręcił korek w silniku i wlał ileś tam oleju. Potem nastąpiła odwrotna procedura. Dodam, że butelka miała specyficzny kształt, który pasował do - jak się za chwilę dowiedziałem - specjalnego otworu.
Po chwili, kiedy złapałem co się dzieje, zapytałem Wieśka:
- O co chodzi?
Wtedy on spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Jak, o co?
Okazało się, że producent zaleca dolewkę jakiejś tam ilości oleju co ileś tam kilometrów. Pisze (producent) o tym w manualu, zaopatruje motocykl w dopasowaną do specjalnego miejsca butelkę z olejem, a użytkownicy BMW przyjmują, to jako normę. Wiedziałem, że samochody BMW lubią się napić oleju, ale zawsze zdawało mi się, że jest to związane gównie z tym, że większość tych aut w Polsce jest po prostu mocno wyeksploatowanych. Okazało się, że nie. Okazało się, że nowe motocykle BMW też chleją olej. I to przy spokojnej turystycznej jeździe. Przed powrotem do domu, dolewał jeszcze raz.
Dlaczego było to dla mnie zaskoczeniem? Bo podobnie jak kolega powyżej (ten od starej Mazdy), wymieniałem olej co 10, czy 15 kkm (teraz już nie pamiętam dokładnie) i olej był jak nowy, a jego ilość była dokładnie taka jak przy nalaniu.
Druga historia z tym samym Wieśkiem, ale z innym modelem BMW. Tym razem rzędowym - K1200 LT.
W skrócie. Po nocnym postoju w garażu (na bocznej nóżce) wypychał moto na zewnątrz. Ja obok odpaliłem Goldasa, włączyłem wsteczny i się wytaczam. Jednocześnie, przez ramię rzucam lekko drwiące:
- Wsteczny ci się skończył?
Wiechu zaczął mi wykładać, że to silnik rzędowy, umiejscowiony płasko i jak stoi na bocznej nóżce, to olej spływa do głowicy i wtedy po odpaleniu zakopci. Dlatego wypycha z garażu.
- Kurna! Wiechu! Przecież Goldas ma boxera i na bocznej też ma jedną głowicę niżej. I nie kopci! Co ty pitolisz?
- Ale to jest BMW. Skwitował.
Uwierzyłem jak zobaczyłem. To znaczy, jak nie widziałem przez kilkanaście sekund, ani Wieśka, ani jego BMW. Dopiero jak rozwiało DYM, a ja pozbierałem szczękę z podjazdu, powiedziałem Wieśkowi, że Goldasa nigdy nie stawiam (poza serwisem) na centralnej nóżce. Nawet na (całą) zimę. A po zimie odpalam w garażu i... nie ma nawet małego dymka.
Dlaczego o tym piszę?
Ano dlatego, że może to specyfika tych silników? Niemieckich? Ja tam nie wiem. Pierwszy raz mam samochód z grupy VW (poza krótkim epizodem z Passatem na początku lat 90.). I szczerze powiedziawszy... robię duże oczy jak czytam wypowiedzi użytkowników piszących ze spokojem o silnikach z turbiną, że piją olej i, że to norma. Ale byłem spokojny, że mojego silnika, to nie dotyczy. Teraz sam już nie wiem co o tym myśleć...
Czytając wątek skłaniam się ku sprawdzeniu uszczelniaczy zaworowych. Jeśli silnik pracuje częściej (?) na wysokich obrotach, a może przy strojeniu dostał ognia, to simmeringi mogły stracić elastyczność. Zastanawiam się też nad możliwością podebrania (nadmiernego zużycia) pierścieni, a może nawet pęknięcia któregoś. Mało z kolei, przekonuje mnie pomysł ze zmianą oleju (obym się mylił).
Tak, czy inaczej, życzę by skończyło się jakąś łatwodiagnozowalną pierdołą.